Cześć, daaawno mnie nie było ;-)
Mam niemalże rocznego MBP M1, który pracował bez problemu do niedawna. Wyjechałem na sylwestra i przeleżał w plecaku nieotwierany przez jakieś 2 tygodnie. Po powrocie nie chciał się uruchomić, ale – po całej nocy ładowania się – wstał.
System nie rozpoznaje podłączonej oryginalnej ładowarki – ani poprzez MagSafe ani przez żaden port USB-C. Ładowanie z monitora zewnętrznego również „nie działa”.
ALE: ładuje się. Tylko baaaardzo powoli. Kilkadziesiąt procent baterii przez noc. I potem jak go używam (na podpiętym zasilaczu), to bateria „schodzi”.
Mam jeszcze miesiąc gwarancji, to zostawiłem lapka w autoryzowanym serwisie w Warszawie.
No i tutaj diagnoza:
urządzenie posiada ślady kontaktu z cieczą w postaci cieczy wew obudowy na elementach elektronicznych, oraz pierwszych oznak elektro korozji na elementach elektronicznych
No to zdziwienie: laptop przez 99% czasu użytkowany na biurku (nieprzenoszony), podpięty do zewnętrznego monitora, nigdy niezalany.
Proponowane rozwiązania:
Opcja A.) Diagnoza oraz wycena wszystkich uszkodzonych/ wadliwych lub mających kontakt z cieczą podzespołów które mogą powodować wadliwe działanie urządzenia. Naprawa urządzenia jest wykonywana dopiero po zaakceptowany przez klienta kosztorysu naprawy.
Opcja B.) Wykonanie usługi czyszczenie wnętrza urządzenia po zalaniu. Usunięcie wszystkich widocznych pozostałości cieczy i korozji które mogą powodować zwarcie i wadliwe działanie urządzenia.
Następnie ponowne diagnoza z wykorzystaniem testów diagnostycznych oraz dodatkowo jeśli będzie wymagane diagnoza manualna.
Koszt wykonania usługi wynosi 399 zł brutto- opłata pobierana jest niezależnie od finalnego efektu wykonanej pracy.
Tak jak wspominałem: laptop nigdy nie był zalany, jedyne co mi przychodzi do głowy jako możliwe źródła „wilgoci” to:
a.) różnice temperatur i naturalnie zbierająca się tym samym wilgoć (mamy zimę, no ale był w plecaku i tylko przenoszony między samolotem, autem i hotelem!)
b.) jaram efajkę, może laptop też się „nawdychał” chmurki?
Tak czy inaczej, obie te opcji nie wydają mi się podpadać pod kategorię „kontaktu z cieczą”…
Do diagnozy dołączono zdjęcia, ale ja osobiście nie potrafię ich ocenić – czy są tam widoczne te słynne „markery” kontaktu z cieczą? Bo z tego co mi się wydawało, powinny one być faktycznie na tyle czułe, żeby wykryć ciecz, ale nie reagować na „wilgoć” [?]. Czy może na zdjęciach nie ma markerów, a jedynie jakieś „inne oznaki”, które nie powinny jednak jednoznacznie skreślać mojej możliwości skorzystania z gwarancji?
Jak uważacie, mam jakąś sensowną możliwość odwołania (zapłacić 200 zł za diagnozę i oddać do innego serwisu Apple?) czy pogodzić się, że zapłacę za normalną naprawę serwisową? Którą opcją?
Dodam, że Diagnostyka przy bootowaniu (cmd+d) pokazała błąd PPP020 – pytanie czy owe rzekome „ślady kontaktu z cieczą” to faktycznie przyczyna moich problemów czy też w ogóle niepowiązana kwestia, ale „dobra wymówka”, żeby odmówić naprawy gwarancyjnej [?].